sobota, 4 lipca 2015

fragmenty #8

"Gdy w 1066 r. Anglię podbijają Normanowie, ziemie w posiadaniu zbiorowym wciąż stanowiły znaczącą część wszystkich gruntów. Teraz jednak ulegało to wręcz błyskawicznej przemianie. William Zdobywca, wyrugowawszy z majątków anglosaska klasę średnią, stał się dysponentem przytłaczającej części jej ziemi. Rozpoczął rozdawnictwo posiadłości na rzecz lojalnych wobec niego baronów i rycerzy niemal wyłącznie normańskich. Podniósł też rękę na dotychczasową świętość anglosaską - grunty stanowiące własność zbiorową. Uznał je za ziemie królewskie, a ich strażnikiem uczynił szeryfa, na tę okoliczność wyposażonego w dodatkowe uprawnienia, jakimi nigdy nie wcześniej nie cieszył się anglosaski sciregerefa. Szeryfowie Williama od samego początku mieli na pieńku z ludnością anglosaską jako przedstawiciele warstwy panującej, posługującej się niezrozumiałym językiem, znienawidzonej za liczne okrucieństwa i drapieżne egzekwowanie podatków. Ale żadna z ich przywar nie ściągała na nich tyle nienawiści, co funkcja generalnego na danym terenie strażnika gruntów i lasów królewskich. Polowanie w lasach, teraz królewskich, choć do niedawna dostępnych wszystkim, stało się czynem ściganym przez prawo i to prawo wyjątkowo okrutne. Upolowanie sarny, a nawet zwykłego zająca groziło oślepieniem, ucięciem ręki, jeśli zaś sędzia był w dobrym humorze, a zwierzyna mniejsza - tylko lochem… Karano nawet za zabicie zwierzyny, która wychodząc z lasu czyniła szkodę na polach. Już po Williamie sięgano nawet po karę śmierci. Tymczasem przeciętnemu Anglikowi nie mieściło się w głowie, iż król może być właścicielem lasu i zwierząt, których nigdy na oczy nie widział i że każe tak surowo karać swój lud, który to wszystko od pokoleń uważał za wspólne dziedzictwo. William, tworząc na gruntach gminnych swe królewszczyzny, ugodził w jedno z najbardziej delikatnych punktów angielskiej psychiki zbiorowej. Nie zostanie mu to wybaczone przez setki lat. Wkrótce też, jakby w odpowiedzi, powstanie ludowa epopeja Robin Hooda, skrajnie antynormańska w wymowie. Jej lokalizacja w lasach wokół Nottingham, gdzie rządy kilku po kolei normańskich szeryfów dały się Anglosasom szczególnie ostro we znaki, jest tu wielce wymowna. Problem praw leśnych jest w niej nie tylko jednym z centralnych wątków, ale i swoista miarą zjawiska."

znalezione na orginalrailwayposters.co.uk



Zadziwia mnie, że inna sławna brytyjska legenda (o królu Arturze) pomimo wielu różnych wersji zachowała pierwotny ton "stare tradycje vs. obcy przybysze", podczas gdy opowieść o Robin Hoodzie stała się homogeniczna kulturowo i narodowościowo. Nawet jeśli czasem pamięta się o anglosaksońskich korzeniach bohatera (Ivanhoe, ekranizacja z 1938r.) to i tak czyni się go wiernym stronnikiem normańskiego króla.

Cytat z Narodzin Cywilizacji Wysp Brytyjskich Wojciecha Lipońskiego

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata | WS | X.