niedziela, 12 lipca 2015

Przeczytane: American Born Chinese - Gene Luen Yang


Komiks American Born Chinese ukazał sie w 2006 i od tego czasu zdobył kilka nagród, m.in nagrodę Eisnera. Jest lekturą w USA i Wielkiej Brytanii, pomagając dzieciom mierzyć się z pytaniami o własną tożsamość kulturową. American Born Chinese nie został przetłumaczony na polski, ale można znaleźć go u nas na półkach - ja wypożyczyłam ten tytuł z lokalnej biblioteki British Council.
Yang opowiada trzy pozornie niezależne historie, które jednak okazują się w finale powiązane ze sobą. Jedną z nich jest przypowieść o Małpim Królu, tradycyjna chińska legenda, z którą ja zetknęłam się po raz pierwszy - myślę, że to pozytywnie wpłynęło na odbiór komiksu, morał nie był dla mnie tak oczywisty, jak mógłby się okazać przy znajomości chińskiej mitologii. Przy czym starożytny bohater i jego przygody nie wydają się na siłę wplecione do komiksu, wręcz przeciwnie, zgrabnie łączą się z pozostałymi wątkami pełnymi popkulturowych odniesień. Bohaterami pozostałych dwóch historii są: Jin Wang, syn chińskich imigrantów urodzony w USA, oraz Danny, amerykański nastolatek do którego przyjeżdża kuzyn z Chin, chodząca inkarnacja wszelkich stereotypów na temat Azjatów, i którego zachowanie powoduje ostracyzm kolegów i dziewczyny w stosunku do Danny’ego. 

Wszystkie trzy części (opowiedziane niechronologicznie, nielinearnie, przerywające sobie nawzajem) składają się na pewną tezę stawianą przez autora, ukazując ją z różnych stron. Historia jest dość prosta, w żadnym momencie jednak nie rażąc oczywistością, i angażuje czytelnika dzięki bohaterom, z którymi jeśli nawet się czytelnik nie utożsamia, to na pewno rozumie i wczuwa się w ich problemy. Mi szczególnie podobał się wątek przyjaźni pomiędzy Jinem, a Wei-chenem, dwoma chłopcami, z którymi nie chce przyjaźnić się nikt inny, a którzy zadzierzgają fantastyczną relację opartą przede wszystkim na wspólnym doświadczeniu zawieszenia pomiędzy dwoma kulturami. I kiedy następuje kryzys jednocześnie rozumiem, dlaczego nastąpił, rozumiem, że przemilczana chęć przynależności w końcu musiała wybuchnąć i jest mi smutno i przykro, bo była to fantastyczna relacja, dająca obu stronom emocjonalne wsparcie.

American Born Chinese to opowieść z gatunku tych zabawnych, pełnych humorystycznych momentów, pod powierzchnią których czają się dość smutne refleksje. Ukazuje kryzys tożsamości mniejszości rzuconych na głębokie wody wszechamerykańskiej kultury. Obserwujemy dzieci imigrantów, mierzące się z wychowywaniem przez rodziców stworzonych przez zupełnie inną kulturę niż ta wpływająca na nich z każdej innej strony. Dzieci, które nie należą już Tam, ale jeszcze nie do końca należą Tu. Przewracając strony bezradnie oglądamy pragnienie wtopienia się, przynależności bohaterów, którzy chcą wyeliminować wszelkie ślady świadczące o obcym pochodzeniu, pragną sztucznie przekształcić się w kogoś, kogo będą postrzegać jako bardziej „na miejscu”. Próbują odciąć się od własnego dziedzictwa, odrzucają wszystko, co mogłoby przypominać o ich statusie Innego.
Nie ma tu żadnych dramatycznych wydarzeń, ot, codzienne fakty z życia amerykańskich nastolatków z przedmieść, nie jest to też sucha ilustracja akademickich tez o potomkach imigrantów. Siłą komiksu jest przyjęcie przez czytelnika punktu widzenia chłopca, podgląd jego uczuć i zagubienia w świecie. Oto dziecko tracące swoją niewinność, które zaczyna dorastać w momencie, gdy zauważa swoją inność i styka się z dyskryminacją i rasizmem. Waham się wpisując ostatnie twierdzenie, bo też bohaterowie nie stykają się ze złymi antagonistami, którzy nienawidzą jego rasy i kultury. Raczej po prostu ludźmi, którzy podczas spotkania z nieznanym posługują się stereotypami, i nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają tym komuś krzywdę.



Yang (inspirując się swoim dzieciństwem) tworzy opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, w której mogą odnaleźć się nie tylko dzieci imigrantów lecz wszyscy czujący się innymi od reszty. Obserwujemy drogę do samoakceptacji, o tym jak wszystko jest połączone ze sobą nawzajem, jak równie ważne są chińskie pierożki i amerykańskie transformersy, i jak niszcząco wpływa na osobowość świadome ignorowanie własnego dziedzictwa.




1 komentarz:

  1. Mam ochotę na wesołą opowieść ze smutnymi refleksjami, więc zastanowię się nad tą pozycją. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | X.