wtorek, 1 września 2015

Liebster Blog Award vol.1


Jakiś czas temu zostałam nominowana przez Latające Książki, i ponieważ zmarudziłam tygodni parę, od razu przejdę do rzeczy.

1. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Ziemia pod jej stopami Salmana Rushdiego. Mit Orfeusza i Eurydyki opowiedziany jako rock'n'rollowa legenda. Wiedziałam, że książkę pokocham po pierwszej stronie, która zaczyna się tak: W ostatnim dniu życia - było to świętego Walentego 1989 roku - Wina Apsara zbudziła się z płaczem; legendarna piosenkarka śniła o składaniu ofiary z człowieka, a zamierzano poświęcić właśnie ją.

Podzielę się historią o tym,  jak wpadłam na te książkę, która stała się moja ukochaną i poznała mnie z Rushdiem, którego każda następna powieść utwierdza na najważniejszym piedestale w moim prywatnym literackim panteonie. Ach i Och. Wim Wenders i jego Million Dollar Hotel, obsesja moich nastoletnich lat, w którym też zakochałam się już podczas pierwszej sceny. Na potrzebę filmu U2 (którzy nigdy ulubieńcami nie byli, to wszystko tylko i wyłącznie wpływ filmu) napisali utwór - muzykę do słów piosenki, która pierwotnie istniała w powieści Rushdiego - książkowy Orfeusz napisał ją dla zmarłej książkowej Eurydyki. Zawsze miałam słabość do takich realno-wirtualnych zabaw, więc oczywiście sięgnęłam. Zaznaczę dla jasności, że historia Wendersa jest kompletnie nie związana z opowieścią Rushdiego, to nie ekranizacja. 

Piosenka to The Ground Beneath Her Feet, a w teledysku pojawia się Autor.




2. Jaki jest twój ulubiony film?
Odpowiedź na to pytanie w moim mało dramatycznym życiu jest jak Wybór Zofii. Za dużo dobrego, z niczego zrezygnować nie potrafię, a jak pewnie zdążyliście zauważyć kino kocham bardzo, oglądam dużo. Przemyciwszy jeden w poprzednim punkcie teraz znów upakuję dwa w jednym. Filmu nie wymienię, ale absolutnie uwielbianym reżyserem jest Hal Hartley. Jego estetyka, opowiadane historie, wrażliwość na pewne tematy i rozwiązania formalne - wszystko mnie zachwyca. 
Wrzucam scenę z filmu Simple Men - wybieram ją tylko dlatego, że a) od razu mogę się pochwalić jedną z ukochanych piosenek Sonic Youth, jeszcze przed odpowiednim pytaniem b) jest odwołaniem do innego filmu:  Bande a part Jean-Luc Godarda. Jeśli Hartley jest tzw. King of Cool (wiecie komu kradnę tytuł?*) mojego filmowego uniwersum, to Godard jest wszechmogącym bogiem jedynym.


*Steve McQueen'owi, czyli wszystkie moje myśli krążą wokół kina wciąż.




3. Gdzie najbardziej lubisz czytać?
Wyjdzie ze mnie natura burżuja: w kawiarniach. Lubię polować na miejsca z dobra kawą, lubię takie wyrwanie się z życia tylko z książką, a przede wszystkim lubię sobie wyobrażać, że jestem jak Simone de Beauvoir.

4. Posiadasz jakąś życiową pasję?
Pasja to brzmi bardzo poważnie. Rozumiem, że nie chodzi o to, przy czym lubię się pokrzątać, kiedy mam wolne, ale o rzecz, dla której porzucę wiele. Chciałam powiedzieć już, że nie, ale w sumie zapalonym kibicem kolarstwa jestem na tyle, żeby odmówić wizyty u babci na Wielkanoc (fakt tegoroczny) bo w telewizji w tym czasie trwa Ronde van Vlaanderen czyli Wyścig dookoła Flandrii (wiosenne klasyki to dla mnie szczyt sezonu). Wszyscy wybaczyli, bo rok wcześniej święta się nałożyły z wyścigiem Amstel Gold i moja wizyta okazała się gościnną okupacja telewizora, więc już nawet nikt nie nalega i nikt nie próbuje zapraszać w ważnych momentach :D

5. Lewitacja czy niewidzialność?
Lewitacja wydaje mi się wysoce niepraktyczna. Wyżej zimno jest, tlenu mniej, a z kolei niżej wszyscy widzą (a wiadomo jak przy wietrze ciuszki się źle układają) i w ogóle jakoś głupio. Jeśli Keanu Reeves w Matrixie nie potrafił fajnie wyglądać podczas lewitacji (poza na Supermena? serio?), to ja nawet nie próbuję. Niewidzialność ma spore zalety. Można na przykład bez kolejki do Luwru wejść (to pewnie niesie jakieś smutne wnioski na mój temat, że innych zalet wymyślić nie potrafię)

6. Masz jakiś ulubiony zespół muzyczny?
Znów za dużo dobrego wokół. Ale skoro we wcześniejszych pytaniach poszłam filmowym tropem, to utrzymam się w konwencji: Yoko Kanno and Seatbelts. Zespół uformowany z jazzowych muzyków sesyjnych tylko po to by napisać muzykę do Cowboy Bebop, najlepszego anime wszechczasów (wg mnie), najlepszego serialu wszechczasów (wg mnie) z absolutnie najlepszym soundtrackiem... oczywiście wszechczasów. 26-odcinkowy serial zaowocował siedmioma płytami, na które polowałam wydając bajońskie kwoty na Amazonie. Prezentuję utwór pierwszy z płyt, otwierający serial, i ach, spróbujcie nie tańczyć.






7. Jaka jest twoja ulubiona pora roku i gdzie lubisz ją spędzać?
Jesień. Lato się kończy, melancholijny spleen wisi w powietrzu, a jednocześnie pozostało wkodowane przez szkołę poczucie nowego otwarcia. Lubię za chłodne poranki i jeszcze ciepłe dni, lubię na możliwość podróżowania bez natykania się na dziatwę już zamkniętą przez Ministerstwa Edukacji. Gdzie lubię spędzać? Wszędzie. W moim mieście jest pięknie, na wyjazdach ludzi wszędzie mniej, a słońce nie odbiera energii na krążenie po miastach wszelkich.

8. Masz jakiegoś ukochanego mężczyznę z książki?

Myślałam i myślałam nad tym głęboko.... i nie. Mogłabym wymienić Raja Merchanta z Ziemi pod jej stopami, ale bardziej kocham go jako narratora, niż mężczyznę jeśli to ma sens. Spike Spiegel z mangi Cowboy Bebop? Mam wrażenie, że oszukuję, bo choć Spike jest moim ochem i achem, to jednak bardziej jako bohater anime, a manga była dla mnie zawsze produktem, który powstał, by zarobić na fenomenie serialu. Ale wymieniam go, bo dzięki popkulturowym żonglerkom twórców doprowadził mnie to do Boba Dylana. 






9. Posiadasz jakieś zwierzątko?
“Such nonsense!" declared Dr Greysteel. "Whoever heard of cats doing anything useful!"
"Except for staring at one in a supercilious manner," said Strange. "That has a sort of moral usefulness, I suppose, in making one feel uncomfortable and encouraging sober reflection upon one's imperfections.” (Suzanna Clarke, Jonathan Strange&Mr. Norrell)

Wspaniałego kota płci żeńskiej.

10. Księgarnia internetowa czy tradycyjna?
Chyba internetowa. Jeśli mam plan coś kupić, to robię to przez internet. Osobiście buszuje tylko po miejscach z Tanią Książką, Antykwariatach itepe, tam daję się zaskoczyć swoim zakupom.

11. Co mógłbyś/mogłabyś jeść codziennie?
Chciałabym wymienić to i tamto... ale ostatecznie nic. Gdybym coś jadła codziennie, szybko bym daną rzecz znielubiła przeokropnie.



I tyle. Pozwolicie, że z nominacjami i własnymi pytaniami zaczekam do drugiej odsłony tagu, która czeka już w kolejce i powinna pojawić się za-nie-długo.




7 komentarzy:

  1. To pierwsze zdanie jest piękne i pewnie spowoduje za parę dni, że Rushdi trafi na moją listę lektur do nadrobienia. I zdecydowanie zgadzam się w kwestii lewitacji i Keanu Reevesa. Poza tym ominięcie kolejek w Luwrze jest bardzo kuszącą opcją. Potem można by spróbować z takimi umiejętnościami dostać się na zaplecze Christie's albo Sotheby's.

    OdpowiedzUsuń
  2. "przede wszystkim lubię sobie wyobrażać, że jestem jak Simone de Beauvoir" -- ha, też czasem próbuję ;). Ale na dłuższą metę okazuje się, że wolę czytać w domu, jeśli z czymś do picia, bo szybko nie wiem, co zrobić z nogami, jak się wyciągnąć w fotelu i tak dalej. Nie wiem, jak Simone sobie radziła, może siła intelektu pomaga z tym wszystkim ;).

    I jak cudnie, przypomniałaś mi o muzyce z "CB". Zasłucham się teraz. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Yoko Kanno and The Seatbelts słucham nałogowo i nigdy się nie nudzi. Próbowałam słuchać innych kompozycji Yoko, ale jakoś to już nie to. Rozumiem co masz na myśli ze Spikiem jako wymarzonym facetem, może to i trochę oszustwo, wszak to postać z anime, jakkolwiek na pewno frapująca jest aura tajemnicy otaczająca jego osobę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah, Twoja odpowiedź o lewitowaniu mnie rozbawiła :D W sumie racja, po co to komu? :D
    I nigdy jeszcze nie miałam przyjemności czytać w kawiarni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nigdy jeszcze nie czytałam w kawiarni... Pora spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piątka, dziesiątka i jedenastka - ja też tak uważam. :D
    A za czwórkę podziwiam!

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | X.