„Nowy Rok” w sensie 1 stycznia dla mnie nie niesie ze sobą żadnego symbolicznego nowego początku, wagi daty granicznej itp. Wciąż jestem uwikłana w świąteczne rozjazdy, bachanalia i wyrwanie z grafiku dnia codziennego. „Trzech Króli”? Oto moment, który zaznacza w kalendarzu koniec karnawałowego stylu bycia/życia (swoją drogą, jakże akuratny jest fakt, iż karnawał był imprezą końca roku zanim przestano rozpoczynać Nowy Rok na Wielkanoc). Zatem dziś, w ostatni dzień świątecznego stanu wyjątkowego przyszłam tu pełna dobrych planów na 2016 rok.
Słyszałam ostatnio komentarz, iż dużo przyjemniej jest zastąpić postanowienia celami - postanowienia implikują pewną… ostateczność? Złe słowo, ale chodzi o pewne zafiksowanie na realizację, a gdy ona nie następuje zostaje nam żal i frustracja. Cele zaś łatwiej identyfikować pozytywnie, służą jako drogowskazy. Nie wiem, czy do końca się z tym zgadzam, ale coś w tym jest.
Zatem oto moje sześć życiowych celów/postanowień (i dwa blogowe) na najbliższe dwanaście miesięcy.
- Samochód: mam prawo jazdy, gorzej, teoretycznie nawet mam samochód (jestem wpisana jako współwłaścicielka do dowodu rejestracyjnego), ale zupełnie z tego nie korzystam. Przez 3/4roku podróżuję rowerem, z pełnym zaangażowaniem w ten środek transportu: nawet, jeśli dzień w pracy wymaga bardziej formalnego wyglądu, będę tą osobą, która na ławeczce przed biurem będzie zamieniać tenisówki na szpilki. I nie zamierzam tego zmieniać, jest to ta dziedzina mojego życia, gdzie przyjemne łączy się z pożytecznym (oszczędność, ekologia, szybkość podróży). Problem leży w tym, że wybierając wciąż rower, boję się jeździć samochodem i moje umiejętności istnieją w teorii. Plan na ten rok: nauczyć się jeździć ponownie, i co jakiś czas (nawet kiedy mogłabym wziąć rower) wybrać samochód, aby nie tracić zdolności do używania w razie potrzeby.
- Roślinka: posadzić coś (marzą mi się sukulenty) w doniczce i utrzymać przy życiu. Bo cóż, do tej pory wszystko mi umierało.
- Balet: co jakiś czas obiecuję sobie, że zapiszę się na zajęcia baletowe. Ach, nie żadne profesjonalne, bo wszechświat wie, że talentu i predyspozycji u mnie za grosz. Wciąż odkładam to jednak na jakieś później, kompletnie bez sensu. Kusi mnie oferta jednego z klubów fitnessowych (okropnie to brzmi, ale jak inaczej? klub pracy z ciałem?) ćwiczeń baletowych dla początkujących, przy czym w gruncie rzeczy to po prostu zajęcia z profesjonalnych ćwiczeń rozciągających. A zatem cel na ten rok: Plié!
- Ugotować coś przynajmniej raz w tygodniu. Bo to lubię, a się lenię i korzystam z niekoniecznie smaczniejszych rozwiązań na mieście.
- Zostać wolontariuszem w miejscu gdzie mogę pomóc. Kiedyś często się udzielałam w miejscach kultury, przy różnych festiwalach i wystawach, później przestałam, bo stać mnie na bilety/karnety. Ale lubiłam to bardzo. Teraz chciałabym zacząć pomagać w miejscu, które nie da mi tak prostej satysfakcji. Moja ciocia swój czas wolny poświęca Domowi Spokojnej Starości - spędza tam czas chodząc na spacery i czytając mieszkańcom. Też tak chcę.
- Posortować i wyrzucić stertę zachomikowanych gazet. Uhm, mam problem z wyrzucaniem ładnych zdjęć.
A jeśli chodzi o blogowe sprawki:
- Ponownie przeczytać i zrecenzować przed majem jedną z moich ulubionych książek, Opowieść o miłości i mroku Amosa Oza. W maju wchodzi do kin debiut reżyserski Natalie Portman, ekranizacja powieści. (Która miała premierę w tym roku w Cannes, nieznane są ścieżki dystrybutorów).
- Wcielić w życie Projekt Szekspir 2016. W tym roku mija 400 lat od śmierci dramaturga i z tej okazji chciałabym w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy przeczytać wszystkie jego sztuki, obejrzeć jak najwięcej ekranizacji i adaptacji teatralnych, oraz skonsumować inne teksty kultury: biografie Szekspira, różne teoretyczne eseje itp. Chcę recenzować jak najwięcej z tego tutaj, na blogu. Zamieszczę zakładkę na górze strony, gdzie zgromadzę linki do postów ze swoimi przemyśleniami, i jeśli zdarzą się wam w tym roku szekspirowskie teksty, dajcie znać, chętnie je również podlinkuję. Nie nazywam tego wyzwaniem, bo wszechświat mi świadkiem, że źle reaguję na wszelkie terminy i wyzwania.
Oto moja lista celów i wyzwań na ten nowy rok. Jeśli chodzi o podsumowania 2015, niektóre punkty z listy się nie udały (chwalić się nie będę), niektóre tak, i to jak, ach. Ogarnęłam swoja kosmetykomanię i nawet miałam opowiedzieć jak, ale w sumie nie jestem pewna, czy to miejsce, w którym to kogoś zainteresuje. jeśli tak, dajcie znać, chętnie się poprzechwalam moim sposobem ;)
Pożegnam was tekstem z Twittera Riccarda Tisci, dyrektora kreatywnego Givenchy (bo mi się podoba i wciąż czeka na odpowiednią okazję, która nie następuje, więc niech nowe początki nią będą).
Brak komentarzy
Prześlij komentarz