niedziela, 16 października 2016

Na marginesie: Bruno Schultz Festiwal



Tegoroczny Bruno Schultz Festiwal objawił się w moim życiu jednym tylko wydarzeniem: panelem Nieświęty Cioran - melancholik i męczennik? czyli rozmową Ireneusza Kani (multi-tłumacza z  niezwykle interesującym gustem literackim, czyli kiedy widzi się jego nazwisko można w ciemno sięgać - co ostatnio nawet zrobiłam kupując książkę Goody’ego), zadziwiłam się sobą strasznie, bo przeżyłam motyle w brzuchu niczym na widok idola, Marka Bieńczyka i Nicolasa Cavaillèsa (francuskiego specjalisty od twórczości Ciorana, redaktora wydań jego dzieł). Pognałam rankiem, na godzinę trzynastą do gmachu Ossolineum zająć miejsce na krzesełku - spodziewałam się tłumów, ale nieco przeceniłam popularność Ciorana wśród wrocławian. 
Trochę nie wiem po co czynię ten wpis, czując się odrobinę nieswojo z moim samozadowoleniem, że ciekawie było i w ogóle wish you were here. Może tylko, że jak będziecie mieć okazję posłuchać rozmowy na żywo owych mądrych głów o Cioranie (i nie tylko) to gorąco polecam wpisać obowiązkowo do kalendarzyka.
Wyszłam z mocnym postanowieniem czytelniczego powrotu do twórczości Ciorana. Namiętnie go czytałam w swoim czasie, i jakoś tak mi się na literackiej mapie umiejscowił, jako lektura okresu Sturm und Drang, lat nastoletnich/dolnych rejestrów dwudziestu kilku ze swoim nihilizmem, melancholią, dramatami i ogólnie z programową sinusoidą gwałtownych emocji. Cytując Ireneusza Kanię: kocha skrajności, z natury jest gwałtowny, we wszystko angażuje się bez reszty i złakniony jest Absolutu. Albo samego Ciorana, mój możliwe że ulubiony z niego cytat: Nie mam poglądów, ale tylko obsesje. Poglądy może mieć każdy.

Słuchając owej rozmowy dopadła mnie tam pewna refleksja w związku z życiorysem Ciorana. Cioran w latach trzydziestych był intelektualnie związany z faszyzującym /antysemickim środowiskiem intelektualistów rumuńskich. (Jak to popularne było międzywojniu, anegdota: nigdy nie zapomnę jak moja trzynastoletnia osóbka przeczytała, pomyślała i poszła się zapytać pani od historii czy Piłsudski to taki nasz lokalny faszysta był, na co pani nauczycielka straciła zdolność formułowania logicznych wypowiedzi i zostawiła mnie z odpowiedzią że nie, bo Piłsudski to Piłsudski. Nie było to zbyt przekonujące). Później się od tego głośno odżegnywał, ale w życiorysie mu to zostało. Ireneusz Kania mówi, że w szczerą zmianę jego poglądów pod wpływem wojny wierzy, szczególnie że Cioran zaangażował się w ratowanie z obozu koncentracyjnego pewnego francuskiego intelektualisty rumuńsko-żydowskiego pochodzenia. Tu się pojawia moja wątpliwość, czy to na pewno zgrabny przykład jest. Bo jedno to zajmować się ratowaniem ludzi z czysto etycznych/moralnych względów i poglądów, a co innego konkretnego kolegi z którym się zadzierzgnęło więzy sympatii i przysłowiową wódkę piło. Może jestem za surowa i nieprzystojnie zabieram się za ocenianie ludzi żyjących w zbyt trudnych czasach? W każdym razie ów człowiek, którego nazwisko mi umknęło, zginął wywieziony do Auschitz, nie chciał skorzystać z załatwionych dla niego fałszywych dokumentów, ponieważ wiązałoby się to z opuszczeniem przebywającej z nim w obozie siostry. (Dodatkowa moja mała podła wątpliwość: to siostry nie można było postarać się uratować? Tylko pana intelektualistę-literata?).

(Z innych marginesowych uwag: Ireneusz Kania mimochodem wspomniał, że nie mamy żadnych dobrych przekładów poezji rumuńskiej. Nigdy nie sięgałam, nigdy nawet nie czułam potrzeby, ale oczywiście urodził się we mnie resentyment, że jakbym chciała poczytać to nie mogę).


A na koniec mój mały żal w stosunku do programu festiwalu: znajdowała się w nim trzydniowa konferencja naukowa poświęcona twórczości Stanisława Barańczaka, mojego ulubionego polskiego poety. Genialnie umiejscowiona w czasie między godziną 10 a 14 w czwartek, piątek i sobotę (w którą to nachodziła się z dyskusją o Cioranie). Miałam ogromna ochotę na (bierne) uczestnictwo, ale hahaha pracuję trybem korporacyjnym. Moja pretensja bierze się stąd, że nie zostało to zorganizowane przez uczelniane głowy pod uniwersytecką egidą, które muszą napstrykać do życiorysu naukowego kolejne publikacje (bez cienia złośliwości, byłam tam, przeżyłam), tylko pod szyldem rozwijającej się kulturalnej imprezy, która na swojej stronie radośnie informuje, iż Celem organizatorów jest bowiem z jednej strony zapewnienie bardzo dużej frekwencji w czasie wydarzeń festiwalowych (…). No to się smutno pośmiałam. 14-18 nie była możliwa? 15-19? Czy też chodzi o to, że festiwal dostaje dofinansowanie od miasta, więc trzeba poudawać ogólnodostepność, a tak naprawdę to co za różnica że przyjdą trzy osoby z filologii polskiej, kilkoro studentów i jeden przedstawiciel wolnego zawodu. Ech. 

ps. szukając zdjęć Ciorana trafiłam na taką oto perełkę: Beauvoir/Cioran/Blackstar

Daria Mielcarzewicz dla Wysokich Obcasów


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata | WS | X.